Oh yeah, była taka bajka na jetix play. Super kanał ale go już nie ma. Tzn. to ja, Amidala. Coś okropnego działo się w Pet Town że lepiej nie mówić... Dżejk i Charlie zginęli! Okrponie się czuję, to przecież moje rodzeństwo! No więc, wyruszyliśmy na akcję ratowniczą. Było nas 6: ja, Carmel, Ginny, Campus, Harry i Baljet. Strachu się najedliśmy! Gdy usłyszeliśmy o ich zaginięciu w okolicach kuchni to żołądek nam podjechał do gardła. W kuchni?!?! to całe kilometry stąd! Natychmiast wyruszyliśmy na poszukiwania; ja, Ginny i Campus poszliśmy na wschód a Harry, Bajlet i Carmel na zachód, Nie wiemy co się działo u nich, ale napiszą to w następnej notce. My zaś wam powiemy co działo się na wschodzie! No to zaczynajmy
Gdy rozdzieliliśmy się to natrafiliśmy na dwoje drzwi, jedne tak bardziej na południowy wschód a drugie na północny wschód. Nie weszliśmy w żadne, bo ujrzeliśmy kawałek poręczy na przeciwko nas, trochę poza ścianą. Ciągle się oglądaliśmy na wszystkie strony, bo gdyby ktoś nas zobaczył to nie wiem co by się stało, wolę o tym nie myśleć! Szybko wykręciłam numer do pozostałych żeby po nas przyszli. Niestety, nie mogli nas znaleźć! Campus powiedział, żebyśmy zaczekały z Ginny i nigdzie się nie ruszały. Łatwo mu tak mówić, po tym co nas spotkało! Usłyszałyśmy czyjeś kroki- to były kroki ni mniej ni więcej tylko domownika! Schowałyśmy się za szafę, nie znalazł nas. Słyszałyśmy tylko, że powiedział "a wydawało mi się że..." i dalej nie dokończył. Po chwili zobaczyłyśmy głowę Campusa i naszych kumpli. Zamurowało nas. Wszyscy byli cali mokrzy! Wyjaśnili nam, że wpadli do wanny. To nie koniec naszych przygód, ale opiszemy je w następnej notce. Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz